Zawsze czułam, że jestem inna.
Nie wyglądałam jak inni.
Nie mówiłam jak inni.
Nie czułam jak inni.
Było we mnie coś, co nie pasowało do dobrze znanych ram.
Coś, co świeciło za mocno.
Coś, czego świat nie wiedział, jak przyjąć.
I czułam to.
Każdym spojrzeniem, każdym szeptem za plecami, każdym niepokojem w oczach innych.
Czasem śmiali się ze mnie.
Czasem wkurzali się, choć nawet nie wiedzieli dlaczego.
Próbowałam się dostosować.
Ubierałam się tak, by nie rzucać się w oczy.
Mówiłam tak, by nikogo nie drażnić.
Chowałam swoją radość, przygaszałam swoje światło.
Ale coś we mnie płakało.
Coraz głośniej.
Aż w końcu zmęczyłam się udawaniem.
Zmęczyłam się noszeniem masek.
I wtedy zadałam sobie pytanie:
“A co jeśli problem nie jest we mnie?”
Usiadłam w ciszy.
Zamknęłam oczy.
I zaczęłam pytać siebie:
Co czuję, kiedy oni mnie oceniają?
Co naprawdę mnie boli?
Czego tak bardzo się boję?
Poczułam stary lęk.
Lęk, że jeśli naprawdę będę sobą – nikt mnie nie przyjmie.
Lęk, że jeśli naprawdę się otworzę – zostanę sama.
Lęk, że moja wolność będzie bolesna dla innych.
I wtedy zrozumiałam.
To nie świat mnie odrzucał.
To ja sama nie przyjęłam jeszcze wszystkich kawałków siebie.
Nie chodziło o ich spojrzenia.
Nie chodziło o ich słowa.
Chodziło o mój własny brak zgody na siebie.
Więc zrobiłam coś, czego wcześniej nie umiałam.
Przestałam walczyć.
Przestałam oceniać.
Przestałam chcieć zmieniać innych.
Zaczęłam słuchać.
Zaczęłam przyjmować.
Zaczęłam kochać.
Każdą emocję, która się we mnie pojawiała – przytulałam jak zagubione dziecko.
Złość.
Smutek.
Wstyd.
Lęk.
Nie odrzucałam ich.
Nie wstydziłam się ich.
Po prostu byłam z nimi.
Jak z małymi, wystraszonymi dziećmi, które wreszcie mogą wrócić do domu.
I coś zaczęło się zmieniać.
Moje światło przestało być ciężarem.
Stało się ciepłem.
Moje serce przestało szukać akceptacji.
Po prostu kochało.
Moje oczy przestały szukać potwierdzenia.
Widziały prawdę.
Dziś, kiedy ktoś patrzy na mnie z dystansem albo próbuje mnie ocenić, uśmiecham się lekko.
Czasem widzę w ich oczach nie moją winę, ale ich własny lęk.
Czasem czuję w ich reakcjach nie ocenę mnie, ale niezgodę na ich własną duszę.
I nie biorę tego już do siebie.
Bo wiem, że każdy widzi świat przez pryzmat własnych ran.
A czasem… już tego nawet nie zauważam.
Bo kiedy w tobie znika lęk – świat nie musi ci go więcej pokazywać.
Wtedy świat zaczyna odzwierciedlać twoją wolność.
Twoją radość.
Twoją miłość.
Przychodzą ludzie, którzy nie boją się światła.
Którzy kochają Twoją inność.
Którzy widzą Cię naprawdę.
Bo nauczyłam się jednej rzeczy:
Nie muszę zmieniać świata.
Nie muszę zmieniać innych.
Wystarczy, że zobaczę siebie.
Ukocham siebie.
Przyjmę siebie.
I wtedy…
świat przychodzi na spotkanie.
Prawdziwy.
Bez masek.
Bez strachu.
Wtedy inność staje się mostem.
Światło staje się zaproszeniem.
A życie – prawdziwym domem.
Bo czasem największym darem, jaki możemy dać światu,
jest odwaga bycia sobą.
Naprawdę sobą.
W pełni.
Bez przeprosin.
I to jest mój dar dla Ciebie.
Czujesz, że jesteś w momencie, w którym coś się kończy, ale jeszcze nie wiesz, co dalej?
Masz w sobie głos, który mówi: “To nie wszystko”, ale nie umiesz go do końca usłyszeć?
Czujesz lęk, który powstrzymuje Cię przed zmianą, choć Twoje serce już jest gotowe?
Masz poczucie, że niosąc innych, zgubiłaś/eś siebie po drodze?
Pragniesz spotkania, w którym ktoś naprawdę Cię zobaczy – bez oceny, bez rad, z pełną obecnością?
Zapraszam Cię do przestrzeni indywidualnych sesji, w której możesz:
• Zatrzymać się i naprawdę usłyszeć siebie
• Przyjąć swoje emocje i zrozumieć ich przekaz
• Uwolnić to, co już Ci nie służy
• Odzyskać kontakt ze sobą, swoim ciałem, swoją prawdą
• Zrobić miejsce na to, co nowe
To nie jest “naprawianie”.
To łagodne wracanie do siebie.
Jeśli to woła – napisz.
Spotkajmy się tam, gdzie wszystko może zacząć się od nowa.
A jeśli nie – może udział w jednodniowym warsztacie jest dla Ciebie:
“Otwieram się na przyjmowanie” – jednodniowy warsztat w Warszawie
17 maja 2025
Czy wiesz, jak przyjmować z lekkością?
Nie tylko pieniądze, komplementy, pomoc – ale też miłość, uznanie, dobro, które chce do Ciebie płynąć?
Dla wielu z nas to właśnie przyjmowanie, a nie dawanie, jest najtrudniejszym krokiem.
Bo nosimy w sobie przekonania:
„Nie zasługuję”
„Nie chcę być ciężarem”
„Prośba to słabość”
„Lepiej sama niż zależna”
Ten warsztat to transformująca podróż przez:
• ustawienia systemowe
• ćwiczenia z ciałem i głosem
• uwalnianie zapisów z dzieciństwa i rodowych przekonań
• medytacje i wizualizacje
• łagodne praktyki otwierające na przepływ
Stworzę dla Ciebie bezpieczną przestrzeń, w której:
• spotkasz się ze swoją blokadą
• zobaczysz, co naprawdę ją zasila
• przyjmiesz siebie
• i zrobisz miejsce na więcej
Przyjmowanie to akt odwagi.
To wybór, że już nie musisz zasługiwać.
To zgoda na obfitość.
Warsztat odbędzie się w Warszawie – 17 maja.
Szczegóły organizacyjne i zapisy już za chwilę.
Do zobaczenie gdzieś po drodze …
Katarzyna Mętlak